sobota, 29 kwietnia 2017

1.2

''Widzę parę leżącą w autobusie
Zasypiających z zaufaniem
Marzę żeby mieć szansę by im powiedzieć
Ich miłość jest jak kwiat w śniegu.''

P.O.V Madeline

- Dzień Dobry!- zawołał najgłośniej jak umiał Stefan, a z ust skoczków wydały się ponure pomruki.- Wczoraj byliście żywsi.

- Jakim cudem tobie nic nie jest?- z trudem taszczyłam za sobą wielką walizkę, którą po chwili Kraft chwycił. Dzięki Boże, że jeszcze tacy ludzie chodzą po świecie.

- Po prostu nie poszedłem na imprezę, jest początek sezonu, a nie koniec żeby imprezować- wzruszył ramionami i poszedł w stronę odprawy. Ruszyłam za nim, kątem oka obserwując Michaela. Skoczek szedł z głową spuszczoną w dół, a jego włosy były w całkowitym nieładzie.

- Spałeś coś?- trener zwrócił się w jego stronę, a chłopak westchnął.

- Była impreza, wiadomo, że nie.

- Wróciliście po drugiej, miałeś 5 godzin... Wyglądasz jakbyś nie zmrużył oka.

- Bo nie zmrużyłem- mruknął.- Ale...

- To wraca Michael, nie zaprzeczaj- zaciekawiona podeszłam bliżej, chcąc więcej usłyszeć. Michael i problemy? On raczej wyglądał na kogoś... Całkowicie obojętnego na wszystko? Tak, raczej tak.

- Biorę tabletki, jest okej- warknął i po chwili spojrzał w moją stronę. Cholera, już się niczego nie dowiem. Spojrzał ostatni raz na Kuttina i poszedł w tym samym kierunku co Stefan.

- Jak tam wrażenia Madeline?

- Ujdzie- przyznałam zgodnie z prawdą.- Ile będziemy lecieć?

- No więc tak...- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie ciepło.- Polecimy samolotem, potem statkiem, potem jeszcze raz samolotem, pasuję ci, czy...

- Tak trenerze, ale dlaczego nie możemy całości samolotem?

- Myślę, że 24 godziny to jednak trochę dużo, a na statku możecie się przespać w łóżku, mamy cały dla siebie, rozumiesz?- przytaknęłam.- Jeśli...

- Nie, jest okej- mruknęłam.- Coś jest nie tak z Michaelem?

- Ma problemy ze snem- być może powinnam być milsza dla niego? Może on po prostu jest na coś chory? Ewentualnie ma schizofrenię...- Idziesz? Zaraz lecimy!

Sprawdziłam jeszcze, czy wzięłam do torebki wszystkie rzeczy i ruszyłam w stronę odprawy.



''Widzę ptaki przecinające niebo
Trzy tysiące mil do przelecenia
Skąd wiedzą w którym kierunku mają zmierzać.''


 Wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam zniechęcona w stronę Andreas'a.

- Możesz się zamknąć?

- To moja ulubiona piosenka!- założył wepchnął mi swoje słuchawki. Jeśli nie posłucham tej piosenki, mogę się pożegnać ze spokojem do końca podróży. Po chwili usłyszałam najbardziej znienawidzoną przeze mnie piosenkę. To są chyba jakieś jaja!

- Nienawidzę ich! Ich muzyka jest do kitu!

- Jak można nienawidzić Twenty One Pilots?!- burknął, a ja wzruszyłam ramionami.

- Są kiepscy- brunet otworzył usta, po chwili ktusząc się powietrzem. Zaśmiałam się cicho i podałam mu jego słuchawki.

- Od teraz cię nie lubię!- dodał sfrustrowany i odwrócił się do mnie plecami. Wreszcie będę miała spokój! Po kilku godzinach podróży, dobry Boże dziękuję!

- A mi z tym bardzo dobrze- skoczek spojrzał na mnie zniechęcony, ale mimo to z nadzieją w oczach. On nie odpuści.

- Musisz coś lubić, nie wierzę, że jesteś taką nudziarą!

Przewróciłam oczami i chwyciłam od niego słuchawki. Nałożyłam je na uszy, a chłopak puszczał mi coraz to gorsze piosenki. Taylor Swift, Selena Gomez, Tiesto, Kygo, połowa, których w życiu nie słyszałam, ba! Nawet nie miałam zamiaru! I ''ukochany'' Justin Bieber.

- Andreas wyłącz to, moje uszy krwawią!

- Jak ja ci puszczam jego najlepszą piosenkę! Wiesz ile to ma wyświetleń laska?!- uniosłam ręce w akcie obronnym.- Jeśli tego nie lubisz, to naprawdę jesteś powalona!

Usłyszałam głos mojego ulubionego piosenkarza, a na kąciki moich ust się podniosły. Jedna z niewielu piosenek do której miałam wielki sentyment. Dzięki niej dokładnie pamiętałam wszystkie niesamowite wspomnienia. Cicho powtarzałam słowa Tom'a, kołysząc się na boki.

''Cause it's not right, I'm magnetised
To somebody that don't feel it
Love paralysed, she's never gonna need me
but sure as the world keeps the moon in the sky.''

- Pasażerów proszę o zapięcie pasów!- piosenka została zagłuszona, a Kofler patrzył na mnie z dumą.

- Już myślałem, że jesteś kosmitką!

- Super, a teraz możesz się odczepić?

- Jezu, co z tobą jest nie tak?!

- Po prostu was nie lubię- to, że zamierzałam nie być chamska, nie oznaczało, że od razu ich polubię i będę spędzała z nimi czas, bez przesady.

- Dlaczego?

- A dlaczego miałabym?- mężczyzna skrzywił się, ale koniec końców nic nie powiedział.

Zapięłam pasy i rozejrzałam się dookoła. Manuel rozmawiał z Gregorem, który żywo gestykulował w moją stronę. Cholera, byłam dla niego miła, ale to nie oznacza, że będziemy przyjaciółmi. Mam nadzieję, że tak nie myśli - inaczej się przeliczy. 

Zaręczynowy pierścionek nadal spoczywał na moim serdecznym palcu. Wiele razy zastanawiałam się, czy go zdjąć, ale coś mi nie pozwalało. Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu i czekałam, aż samolot wyląduje.


''Jakoś zawsze wydają się wiedzieć
Mówią że matka natura jest we wszystkim co widzimy 
Marzę żeby we mnie też było trochę z matki natury.''

P.O.V Manuel

- Twoja siostra jest straszną suką! Przyniosłem jej walizkę, a ona nawet nie podziękowała!- poskarżył się Clemens.

- Hej, nie taką straszną! Lubi piosenkę Tom'a!

- A Twenty One Pilots?

- Powiedziała, że są kiepscy, rozumiesz?!- Andi zdenerwowany spojrzał na mnie spod byka.- Musimy zrobić z twoją siostrą porządek!

- Do niej ciężko się nawet zbliżyć- machnąłem ręką, chcąc pokazać chłopakom, że nie warto. Ona nie potrzebowała towarzystwa, zazwyczaj zawsze była sama. Nie rozumiałem, co jej się podoba w samotności, ale szanowałem to. Zabranie jej ze sobą było złym pomysłem, to oczywiste, ale nigdy nie zostawiłbym jej na lodzie. Tym bardziej znając jej trudny charakter.

- Ona jest kiedykolwiek miła?

- Rzadko- zaśmiałem się.- Szczególnie po rozstaniu z tym gnojkiem.

- Też bym ją zostawił, przecież to jakaś wiedźma!- Gregor pacnął Poppingera w ramię, a ten jęknął z ''bólu''.

- Ona kiedyś taka nie była, po prostu nabrała dystansu- wzruszyłem ramionami.- To moja siostra, muszę ją kochać, nieważne jaka jest.

- My ją przywrócimy do życia Manu! Nie martw się- zapewnił Stefan.

- Lepiej nie, ja z nią pogadam...

- Jak z nią się nie da!

- Mi się nie gadało z nią źle...

- Ta, tobie! Bo ty jesteś Stefan, każdy cię lubi! Na twą cześć nawet płyn do mycia naczyń wyprodukowali- wszyscy wybuchnęli śmiechem, łącznie z brunetem. Byliśmy zgraną ekipą, nie było żadnych zgrzytów. No może Hayboeck ostatnio przesadzał z imprezami, ale z każdym problemem mogliśmy się uporać.

- A nazwiska Gregora połowa świata nie jest w stanie wymówić!



Wokół nas nie było widać nic, prócz morza. Żadnego lądu, żadnej latarni - sama woda. Za kilka godzin mieliśmy dopłynąć. Słońce zaszło już dawno, a Maddie siedziała na drugiej stronie statku, obserwując niebo. Usiadłem obok niej, a ta spojrzała na mnie niechętnie. Chłopacy mieli rację. Ona zazwyczaj po tygodniu stawała się cholerną jędzą. Na początku była jeszcze miła, ale wiedziałem, że teraz będzie taka jak zawsze. A raczej taka, jaka się stała.

- Czego chcesz Manuel?

- Serio zachowujesz się podle- jak gdyby nic zignorowała moją obecność i zwróciła wzrok ku gwiazdom.

- Powtarzam, przyjechałam tu, bo mnie szantażowałeś.

- Skarbie, ty byś nie poszła do rodziców, tak czy siak...

- Skąd wiesz?!- uniosła głos.- Nie dałeś mi wyboru Manu.

- Dobrze wiedziałem, że pracy i tak nie znajdziesz, a jak znajdziesz to prędzej, czy później wylecisz, bo coś ci nie będzie pasowało- niestety Mad taka była. Wszystko musiało być dla niej takie, jakie chciała. Zmieniła się kiedy związała się z nim. Przedtem pytała jak mi idzie na zawodach, przyjeżdżała do mnie, pracowała w małej kawiarence i wszystko było dobrze. Oczywiście oprócz nieprzespanych nocy - tego nigdy nie byłem w stanie zrozumieć.

- Coś jeszcze?

- Może chciałabyś przyjść do...

- Wolę tu posiedzieć z moim kotem, który na pewno jest mądrzejszy od was- nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem to zwierzę jest nadal z nami i jakim cudem ona je tu przewiozła. Czy trener wie o tym? Chryste, co za rzeczy się tu wyprawiają!

- No chodź, polubisz nas!

- Zachowujecie się jak małe dzieci, którym jeszcze nie wykształciły się mózgi- wskazała palcem na chłopaków, którzy chowali się za krzesłami, aby usłyszeć co mówimy. Z trudem powstrzymałem śmiech, a dziewczyna spojrzała na mnie poważnie.- Nie zniżaj się do ich poziomu, Manu...

- Dobranoc skarbie- ucałowałem jej czoło i ruszyłem w stronę chłopaków.- Panowie, jednak
musimy przywrócić ją do życia!




''Północ do południa
Biały do czarnego
Kiedy kochasz kogoś kto cię nie kocha.''



Klingenthal, Niemcy

P.O.V Madeline

Czas zleciał tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczęła się 2 seria. Chłopacy walczyli o 2 miejsce z Niemcami, bo co jak co, ale Polska prowadziła z ogromną przewagą. Muszę przyznać, że to nie było tak nudne jak myślałam, ale nadal było głupie. No, bo cholera kto leci na nartach przez jakieś 150 metrów? To szaleństwo! Oni wyglądają jak takie ludzkie samochody, nieważne jak dziwnie to brzmi. Ich prędkość w locie jest niesamowita przerażająca. Czy martwiłam się o Manuela? To oczywiste! Przecież mogło mu się coś stać, choćby mu się narta przekręciła, czy coś... Co wtedy? Nieodpowiedzialny sport, ale mimo to kochał to...

- Dlaczego ty nie skaczesz?

- Bo w tym konkursie może być tylko czterech skoczków- spojrzałam na Gregora oburzona. No halo, aż tak głupia nie jestem!- Żartuję tylko.

- Żarty mają być śmieszne, a nie obrażające.

- Siostry skoczków też mają być miłe, a nie obrażające.

- Odpowiesz mi na pytanie wreszcie?- mruknęłam zniecierpliwiona. Nie obchodziło mnie, co o mnie sądzą. Chciałam tylko choć trochę dowiedzieć się o tym sporcie, o miejscach w których przebywam. Być może trochę o nich, ale nie tyle, by się zaprzyjaźnić. Ludzie znikają zawsze, miejsca i wspomnienia nie.

- Ponieważ mam kontuzję.

- To dlaczego jej nie leczysz?- spytałam zdziwiona.

- Będę leczył. Zaczynam za miesiąc, ale na razie chcę z nimi tutaj pobyć- podał mi kubek ciepłej czekolady, więc ochoczo upiłam łyk.

- Przez co masz kontuzję?

- Długo, by opowiadać, kiedyś jak nie będziesz taka wredna, to może się dowiesz- przytaknęłam, chociaż chciałam się dowiedzieć teraz. Zazwyczaj dostawałam wszystko, co chciałam... Ale od niedawna się to zmieniło.- O zobacz leci Kraft!

- On ma chyba talent w tym nie?

- Jest niesamowicie dobry, cały czas trenuję i walczy o coraz lepsze wyniki- stracił na chwilę uśmiech i spojrzał w stronę skoczni.- Jest taki, jak ja kiedyś.

Widziałam po jego minie, że nie warto rozmawiać na ten temat, więc skupiłam się na zawodach, a skoczek podał mi następny kubek czekolady.



Po kilku minutach konkurs skończył się wygraną Polaków, drugim miejscem Niemiec, a my skończyliśy na trzecim. Dziś nie było mowy o żadnej imprezie - chłopacy doskonale to wiedzieli. Trener zagroził, że jeśli zobaczy kogoś z piwem, może pożegnać się z kadrą A. Manuel od razu wpadł wykończony do pokoju, który dzielił z Clemensem. Stefan poszedł jeszcze pobiegać, a drugi Manuel grał na konsoli. Reszta chłopaków już spała lub się kąpała. Zadowolona ciszą i świętym spokojem położyłam się na łóżku, a Kevin wskoczył obok mnie, wyciągając swoje ciało na wszystkie strony. Podrapałam go za uchem, a on głośno zamruczał. Uwielbiałam takie wieczory - tylko ja, kot i ulubione seriale. Na laptopie leciał kolejny odcinek '' Pamiętników Wampirów''. Cała przestraszona, jak i strasznie zaciekawiona czekałam na moment pojawienia się Klausa. Tyle czasu czekałam, by dowiedzieć się, jak on naprawdę wygląda. 

Z minuty na minuty byłam coraz bliżej. ale wszystko przerwało pukanie do drzwi. Wściekła wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Przed nimi stał ledwo podtrzymywał się ściany Kofler, który po niecałej sekundzie upadł na mnie całym ciałem. Przytrzymałam go i wprowadziłam do swojego hotelowego pokoju. Śmierdziało od nim alkoholem pomieszanym z papierosami. Cholera, przecież trener im coś mówił! Brunet z moją pomocą ułożył się na łóżku, jęcząc coś pod nosem. Nie byłam aż taką suką, aby go wydać na śmierć. Mnie trener nie będzie przecież podejrzewał, ale pozostawała jeszcze jedna kwestja. Kofler? On naprawdę mógł się upić?



- Andreas...- potrząsnęłam jego ramię, a on spojrzał na mnie ze wdzięcznością.

- Maddie, j-ja ci bardzo dz-dziękuję- oczy same mu się zamykały. a usta ledwo wymówiły to zdanie. Zabije tego, kto mu to dał! Przecież gdyby trener się dowiedział to by osłabiło całą kadrę!

Wow, masz serce!

- Kto ci to dał?

- Michi złe kici...

- Co?- zdezorientowana spojrzałam w jego oczy, a on zaśmiał się głośno.

- No bo Michael nie lubi kotków nie? A jak można ich nie lubić?- zaskomlał i przysunął do siebie Kevina.- No to nazwaliśmy go złe kici rozumiesz, bo...

- Czyli Michael ci to dał?- kiwnął głową i zamknął oczy. Westchnęłam cicho i usiadłam na fotelu. Na kolanach położyłam laptopa i zamierzałam dokończyć to co mi przerwano. Co pewien czas patrzyłam na skoczka, aby upewnić się, czy wszystko gra. Myślałam. że oni są bardziej poważni... Moment, moment, moment! Michael!

No szybka jesteś kretynko!

Skarciłam się w duchu, że nie pomyślałam o tym szybciej. Jeśli trener to zobaczy on jest skończony! Nie robiłam to dla niego, dla nich - robiłam to dla Manuela. Dziś zauważyłam jak wiele znaczą dla niego te skoki. Nie chciałam, by jego drużyna się rozpadła. Wtargnęłam do pokoju blondyna, a ten spojrzał na mnie wkurzony.



- Nikt cię tu nie zapraszał.

- Ale trenera zaraz ktoś może zaprosić prawda?- mruknęłam słodko
.
- Mam to gdzieś.

- Twój kolega szedł po holu uchlany, to też masz gdzieś?

- Co się stało, że nagle tak się nim zaopiekowałaś?- zakpił, podchodząc bliżej mnie.

- Bo mam jeszcze serce, dupku.

- Uważasz, że ja nie mam?- warknął, a ja odruchowo cofnęłam się do tyłu.- To mój kumpel, wiedział, co robi i gdzie lezie. 

- Więc dlaczego poszedł do mnie, a nie do swojego pokoju?

- Bo jest głupi? Myśli, że cię zmieni, że go polubisz- jego oczy patrzyły w moje z nienawiścią. Z trudem złapałam uśmiech.- A ty jesteś tylko zapatrzoną w siebie idiotką.

- A ty jesteś zapatrzonym w siebie pijakiem...- jego ręce naparły na moje ramiona, mocno przyciskając mnie do ściany. Jęknęłam cicho z bólu.- To boli.

- Naprawdę?

- To się zalicza jako bicie idioto!

- Trzymanie cię mocno? Nie sądzę- zaśmiał się sarkastycznie.- Gdybyś była moją dziewczyną, to byłoby normalne.

- Nigdy nie będę twoją dziewczyną- próbowałam wyrwać się z uścisku, ale moje starania przy nim, zdały się na marne. 

- Nawet bym cię nie chciał.

- Pieprzony pijak- wyszeptałam, ale blondyn to usłyszał. Docisnął mnie jeszcze mocniej, a na skórze zaczęły robić się czerwone ślady. Przerażona uniosłam wzrok, a chłopak natychmiast go odwrócił. Kompletnie nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Jego oczy były niemal czarne, ale po chwili wróciły do swojego danego koloru.

- Nigdy więcej nie mów, że jestem p i j a k i e m- puścił mnie, a moje ciało powoli zsunęło się po ścianie. 

- M-Musisz t-tą but-telkę wyrzucić, in-n-naczej trener się dowie- z trudnością wyjąkałam, a chłopak wyrzucił butelkę do śmietnika, po czym spojrzał na mnie wyczekująco. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do swojego pokoju. Łzy zbierały się w moich oczach, ale musiałam pokazać wszystkim, ze jestem silna. A szczególnie jemu... Michael Hayboeck nie wie jeszcze z kim zadarł. Wojna? Właśnie się zaczęła.




''To nie jest w porządku, przyciąga mnie 
Do kogoś kto tego nie czuje
Miłość paraliżuje, Ty nigdy nie będziesz mnie potrzebowała.''
_________________________________________________________
Przepraszam za tak wielkie opóźnienie!
Wreszcie jestem! 
Za wszelkie błędy przepraszam.
Madeline to straszna jędza, nie sądzicie? :/
Jak minęły święta u was? :)
Powiadamiajcie mnie o nowych rozdziałach!
Postaram się nadrobić wszystko! :^
Pozdrawiam i do następnego!
Kiedy następny? 
Informacja pojawi się w ''ważne''!
Buziaki! :*

KOMENTARZ = MOTYWACJA


2 komentarze:

  1. Co tu się...:o
    Jezu ale jestem ciekawa jak potoczy się ta wojna z Michaelem uhuhuhu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Rozdział rewelacja ^^
    Kurczę, ale się porobiło... Końcówka narobiła mi niezłego mętliku w głowie. Jestem niezmiernie ciekawa, jak to się teraz potoczy.
    Czy Madeline to jędza? Hmm... no ma trochę takie zadatki :D
    Czekam, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń