sobota, 18 listopada 2017

1.3

            ''Wiem, że masz najlepsze intencje
 Staram się znaleźć właściwe słowa by powiedzieć: 
Obiecuję, że już nauczyłam się mojej lekcji.''

        Lillehammer, Norwegia    

POV  Madeline                                                                                           

- Chcę wegetariańską!


- Nie ma opcji, nie będę wpieprzał roślin!


- Ale tam nie ma tylko roślin!


- Chłopacy...- westchnęłam, próbując przebić się przez ich uniesione głosy.


- Nie obchodzi mnie to, nie ma tam kurczaka!


- A ja chcę hawajską!


- Kto je pizzę hawajską, ona jest ohydna! 


- Jak śmiesz ją obrażać?- Kofler rzucił się w stronę Poppinger'a, a jego oczy wyrażały chęć zabicia danego osobnika. Normalnie jak w jakimś programie o zwierzętach, które polują na ofiarę, aby skonsumować ją na obiad.


- Boże Święty, zamówiłam wam 3 różne pizze i tak jedna jest z kurczakiem, a druga bez mięsa- mruknęłam zirytowana, a wszystkie oczy spojrzały się na mnie.- Tak Andreas, jest jedna z ananasem, bo zakładam, że to powód na uwielbienie tak hawajskiej.


Brunet wyszczerzył się i mocno przytulił się do moich nóg. Nie do końca wiedziałam co zrobić, bo leżał na łóżku, a ja stojąc nad nim nie miałam nawet jak się wydostać.


- Dziękuję kochanie ty moje!


- Andreas, za chwilę wyślę je z powrotem...


- Dobra, dobra, nie doceniasz we mnie romantyka!- spuścił głowę, ale po chwili zaśmiał się wesoło i wrócił do oglądania jakiegoś serialu. Chwyciłam kurtkę i powędrowałam w stronę drzwi.- Gdzie uciekasz? Zaraz będzie pizza, uciekasz od pizzy?


- Nie potrzebuję jej do życia- zamknęłam za sobą drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Po wylocie z Niemiec uznałam, że powinnam wykorzystać fakt, iż jesteśmy w innych krajach. Mimo ogromnego lenistwa uznałam, że powinnam ruszyć tą grubą dupę i poszukać w tych miastach czegoś ciekawego.


Jako, że nie jestem zwolenniczką map, ani zapalonym podróżnikiem, jedynym moim sposobem było Google.


Po 5 minutach szukania ruszyłam zgodnie z nawigacją do przodu i szło mi nawet dobrze. Najpierw ruszyłam w stronę parku, który okazał się prześliczny. Wszystko było ładnie rozplanowane, a chodniki (tak przysięgam, że to się również dla mnie bardzo liczy) były równomiernie położone, przez co wygodnie się szło. Była tam masa kwiatów, a ja przez pół drogi zastanawiałam się, czy są objęte ochroną. W końcu wypadałoby je zerwać. Chociaż i tak to błędne koło, bo kupujemy kwiaty a one po chwili więdną i trzeba je wyrzucić, a potem kupić lub zerwać nowe.

Czasem ludzie też tak z nami postępują...


Muzeum sobie odpuściłam, bo po co płacić masę pieniędzy (których swoją drogą miałam na koncie bardzo mało, a nawet jeśli moja karta wolała zostać w domu), za miejsce z którego wyjdziesz po chwili? Znałam siebie doskonale i wiedziałam, że 3 minuty i by mnie tam nie było.


Stanęłam przed ogromnym kościołem i zastanawiałam się, czy wejść. To nie tak, że byłam jakaś wierząca, w dzieciństwie jak mama mi kazała to chodziłam, po 18-nastcę kilka razy się zdarzyło, nie modliłam się, ani nie wdrążałam Boga w moje życie, był to był, wierzyłam, że istnieje to tyle. Mimo to lubiłam niekiedy przyjść, posiedzieć chwilę i wyjść.


Rozejrzałam się dookoła, co jak co, ale był piękny. Usiadłam na chwilę na długiej drewnianej ławce i zwróciłam się ku Bogu, z lekkim wątpieniem.


- Panie dobry i chwalebny, wybacz mi oto me wszystkie grzechy, gdy ja zwracam się o pomoc. Otóż przedstawię ci moją sytuację, zamieszkałam z bandą idiotów, którzy nawet nie wiedzą jak wyprać sobie bieliznę. Litości i łaski dla tych ludzi, a wytrzymania dla mnie, bym przeto błędu ludzkiego nie popełniła i nie zabiła któregoś patelnią w łeb, ówdzie tylko ją posiadam. Śmiem obiecać bycie dobroduszną, jak dziś, kiedy zamówiłam im pizze, pomimo iż trener sprzeciwiał się. Okazując swoją dobroć, oczekuję od ciebie, abyś zstąpił im w mózgi i przywrócił mądrość... A i za mieszkanie też bym się nie pogniewała, tak tylko mówię. Dziękuję, jeśli proszę o wiele, to...


- Spoko, jakoś to ogarnę- przestraszona podskoczyłam i szybko obróciłam się. Gregor stał uśmiechając się szeroko, jednocześnie powstrzymując śmiech. Nie miałam pojęcia, co zrobić czułam się zażenowana, a mój ostry charakter ulotnił się w jednej chwili. Był jedną z niewielu osób które zdążyłam, uh... Uszanować? 




- Posłuchaj, ja nie chciałam, żeby to tak brzmiało, to nie tak, że was nienawidzę, ale ja...

- Spokojnie, to było śmieszne- wydał z siebie cichy jęk, nadal nie mogąc opanować śmiechu. Wydęłam dolną wargę, no bo hej to było poważne!- Jesteś dziwna, serio.


- Cóż...- przesunęłam się, aby dosiadł się obok. Zdziwiony spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Trochę człowieczeństwa nie zaszkodzi.- Tego chyba nigdy nie usłyszałam.


- Jeśli chodzi o te rzeczy, które mówiłaś...


- Zapomnij- machnęłam ręką.


- Nie, ja myślę, że to nie chodzi tylko tylko o to, że jesteśmy zupełnie inni, czy wdrążyłaś się w świat skoków...- rozmowa zmierzała zdecydowanie na zły temat.


- Sugerujesz coś?


- Że jesteś zupełnie inna, niż starasz się być- przegryzłam wargę, przyglądając się jednemu z witraży. Nagle zaczął wydawać się bardziej interesujący. A może po prostu mniej przerażający niż, to co zdążył zauważyć Gregor.


- Nie, jestem właśnie taka sama, identyczna w każdym punkcie, jak...


- I nie potrafisz kłamać.


- Nie mam powodów do kłamania, więc...

- A jednak to robisz, widzę to.

- Och przestań, bo zaraz będzie jak w jakimś dennym opowiadaniu, że po kilku dniach będziesz myślał, że wiesz o mnie wszystko- zaśmiałam się nerwowo, starając się rozluźnić atmosferę. Mimo to on patrzył na mnie ze skupieniem w oczach.


- Nie znam cię prawie wcale Madeline i nie jestem w stanie nawet powiedzieć o tobie zbyt dużo, nie byłbym w stanie tobie zaufać, no bo masz rację, to nie jest fanfiction, a my nie jesteśmy przyjaciółmi, ale jeśli chcesz być kimś, kim nie jesteś, to chociaż naucz się dobrze udawać- potarł lekko moje ramię, a ja poczułam się trochę zagubiona, rzadko kiedy przyznawałam komuś rację.- Nie mówię tego, by cię obrazić, ale pogubisz się za moment kim jesteś i czego chcesz, obierz dobrą strategię.


Wyszedł zostawiając mnie z wielkim natłokiem myśli, jak i pytań. Jęknęłam przeciągle i po raz kolejny rozejrzałam się po kościele, już nic nie było w stanie skupić mojej uwagi. Wstałam z miejsca i przeżegnałam się. Nie wiedziałam, czym się bardziej martwić... Tym, że pozwoliłam, żeby ktoś odkrył choćby najmniejszy szczegół, czy, że prawdopodobnie z rozładowaną komórką po 2 stronie miasta, bez obecności Gregora gdziekolwiek blisko, na tyle, żebym zdążyła go dogonić, ani bez żadnych pieniędzy - mój powrót do hotelu zamieni się w noc na ławce.





''Jestem tak zmęczona, siedząc tutaj i czekając 
Słysząc , że mam jeszcze raz być cierpliwa 
Zawsze będzie tak samo.''


POV Manuel


- Ogarnąć się!- poprawiłem okulary i po raz kolejny starałem się skupić ich uwagę.- Więc nasz plan jest taki... 


- Ale my nie mamy planu!


- To jest właśnie naszym planem!


- Ale co?- spytał już kompletnie zdezorientowany, jak i zmęczony blondyn. Mieliśmy treningi o 9, więc musieliśmy wstać, bo Kofler wymyślił, że wie, jak zmienić moją siostrę. A jaki był jego pomysł? Żebyśmy my to zrobili i wszystko wypisali. I teraz siedzimy jak debile na sali treningowej o 7:54, próbując cokolwiek.


- Zeby go wymyślić!- Diethart wstał i podszedł do mnie rysując kilka znaków na tablicy.- Dobra narysowałem coś podobnego do profesjonalistów, teraz tylko obrać kierunek i ustalić co to jest! 


- A może my będziemy obojętni, a ona zatęskni?- to był pomysł!


- Jak może tęsknić za nami, skoro pewnie nawet nie pamięta połowy imion? Minęły 2 tygodnie, nie pół roku, byśmy mogli w ten sposób to robić, to trzeba małymi kroczkami, no ludzie!- zaśmiał się Gregor i okej, to jednak nie był dobry pomysł.


- To ile mamy czekać?- burknął Andreas.- Ona wydaje się bardzo przytulaśna.


- Że co?


- Jezu, jacy wy zacofani- machnął teatralnie ręką.- Myślę, ze ona bardzo chciałaby być przytulana, ale nikt jej nie przytula, a z takim tempem to kiedy ja ją przytulę? Wiesz, że najlepiej przytulam w kadrze! Po za tym jak ją wtedy przytuliłem to była taaaka zimna!


- Bo byliśmy na dworze idioto- wybuchnęliśmy śmiechem, a 33-latek opadł na fotel.- Dobra, chyba dziś niczego nie wymyślimy.


- Chodzi o to, że może ona potrzebuję kogoś- powiedział Gregor tak cicho, że tylko ja byłem w stanie to usłyszeć. Spojrzałem na niego, starając się doszukać w jego spojrzeniu jakiejś odpowiedzi. Chłopacy zaczęli gadać na temat skoków, a inni ulotnili się w stronę kuchni, wiedząc, ze na razie to tyle.


- Gregor?


- Nie wiem, tak mi się wydaje...- podrapał się po szyi.- To znaczy trochę głębiej patrząc.. A z resztą co ja mogę wiedzieć.


- Panowie na śniadanie zapraszam, wole mieć was na widoku, bo jecie więcej niż cała moja rodzina na święta, a dieta to dieta- przytaknąłem, a mężczyzna spojrzał na nas podejrzliwie.- Chce wiedzieć co robiliście tu całą kadrą kilka minut temu?


- Zdecydowanie nie- zanim Kuttin zdążył coś powiedzieć pobiegliśmy w stronę stołówki, która pewnie byłA już całą zapełniona. Wszyscy spojrzeli się na mnie przerażeni i widocznie zdenerwowani.- Co się stało?


- Madeline zniknęła.



*

- Ona nas zostawiła, mówię ci!

- I dobrze, nie lubiłem jej- spojrzałem wściekły w stronę Michaela, to już nie były żarty.- To tylko szczerość!

- Więc staraj się zamknąć dziub, zanim ja będę szczery moją pięścią.

- Robi się groźnie, uwaga na ringu, yy to znaczy w samochodzie znajduje się zawodnik Michael H. i Manuel F., to...

- Tam jest!- zatrzymałem z piskiem samochód, a Andi podbiegł do dziewczyny. Madeline siedziała na ławce przecierając oczy.- Słońce jak się czujesz? Gdzie ty byłaś?! Chciałaś od nas uciec, dlaczego?

- Mogę pogadać z moją siostrą?

- Boże, jaki zaborczy, dobra już idę- zignorowałem jego komentarze i wzrokiem poprosiłem chłopaków, aby wrócili do auta. O ile dobrze pamiętam, to ja z nią noszę wspólne nazwisko, a ten pajac chyba nie wie, co to delikatność w takich sprawach. Skad mieliśmy wiedzieć co się stało? Ona była silna, więc co mogło się stać? Miała problemy ze snem, ale tym razem nie sądzę, że to było powodem jej... Ucieczki?


- Martwiłem się o ciebie, dlaczego wyszłaś i nie wróciłaś na noc?

- Nie uciekłam.

- Ale nie było cię.

- Kiedy się zorientowaliście?

- Emm, tak szczerze to rano.

- Zgubiłam się- westchnęła i wstała, ale zakręciło jej się w głowie, przez co złapałem ją i wtuliłem w swoje ciało. Jej głowa lekko opadła na moją klatkę piersiową, a ja uśmiechnąłem się lekko. Czasy dzieciństwa wróciły.- Szłam zwiedzić okolicę, telefon mi się rozładował, tak wyszło, nic poważnego, dziękuję, że nie robisz mi wyrzutów.

- Tylko jak jest źle, to mnie przytulasz, a tak to wybrzydzasz na brata jak się da- zaprowadziłem ją w stronę samochodu.- Zaraz położysz się spać, a my pójdziemy na trening.

- Jasne- przytaknęła i usiadła obok Koflera, którego spojrzeniem powstrzymałem od zadawania pytań.- Dziękuję wam.

- Nie ma za co- Gregor uśmiechnął się do niej szeroko- Tak się funkcjonuje w naszej rodzinie.

''Pozwól mi przestać walczyć 
Nie chcę twoich dobrych rad czy powodów, 
dlaczego jestem w porządku
 Nie wiesz jak to jest.''

POV Michael

Chodziłem po hotelowym korytarzu zirytowany i znudzony, a zmianę miałem dopiero za 15 minut. Fettner poszedł na trening, a ten debil Kofler pod jego nieobecność nakazał nam pilnować ''uciekinierki'', aby podobna rzecz już się nie wydarzyła. Jemu odmówić się nie dało, bo by jeszcze większą rzeź wywołał, jednak mimo to nie podobało mi się to, byłem skoczkiem narciarskim, a nie jakąś cholerną niańką. 


Liczyłem minuty, które niesamowicie się dłużyły, oczy mi się zamykały, a nogi stawały się miękkie - mimo to nie byłbym w stanie zasnąć. Zamierzałem iść do lekarza po jakieś mocne tabletki, bo mój organizm się wykańczał.


Usłyszałem stuknięcie i tym bardziej upewniłem się, że nie wejdę do pokoju, tam był ten głupi kot. Dlatego chodziłem po korytarzu, gdy wcześniej inni po prostu siedzieli u niej w pokoju i bawili się z tym futrzastym potworem.


Następne stuknięcie, a po nim kolejne. Warknąłem pod nosem, ta wariatka była zdolna do wszystkiego. Zmusiłem się, aby wejść do środka. Rozejrzałem się poszukując powodu hałasu. Okno było otwarte, a kilka jej kosmetyków spadły na ziemię. Zirytowany podniosłem je i przestawiłem na półkę, a okno szczelnie zamknąłem. 


Leżała z ręką pod poduszką, a pod kołdrą prawdopodobnie leżało to szatańskie zwierzę. Tak wnioskowałem bynajmniej, po wybrzuszeniu pod kołdrą, bo raczej to ciąża nie była. Skupiłem uwagę na białym pudełeczku z różowym paskiem po środku. 


Pewnie się wścieka, gdy ktoś rusza jej rzeczy.


Skąd u niej leki na sen? Nie wygląda jakby miała z nim problemy, wygląda jakby każdego dnia była wyspana, a nawet teraz wydaje się pogrążona w śnie...

- Rodzice nie uczyli nie ruszać nieswoich rzeczy?- opakowanie spadło mi na ziemię, a ona leżała jak gdyby nigdy nic z zamkniętymi oczami.- Jak kradniesz to chociaż cicho.

- Nie kradnę.

- Więc co tu robisz?

- Pilnuję cię.

- W mojej szafce?

- Szafki akurat nie dotykałem... To znaczy niczego.

- Nie trzeba mnie pilnować, mówiłam, nie uciekałam, po prostu..

- Nie obchodzi mnie to, po prostu nie mam ochoty  na kłótnie w team'ie- przeczesała dłonią włosy i spojrzała na mnie z kpiną.

- Uważasz, że ja je wywołuje?

- Oczywiście, że tak, musieliśmy cię szukać- prychnąłem.- To tylko komplikuje treningi.

- Nikt ci nie kazał, nie bądź śmieszny, na treningu i tak ci nie wychodzi...- zacisnąłem zęby, żeby nie wybuchnąć gniewem.

- Nie próbowałaś, więc lepiej zamknij tą wytapetowaną buźkę.

- Prawda boli? W konkursie ci czasem wyjdzie, ale chyba nie fajnie być cały czas tylko w pierwszej '10'

- A ciebie nie powinno tu być, a jesteś, widzisz, oboje mamy problem!- uśmiechnąłem się ironicznie, wymyślając następną, jakąkolwiek ripostę w jej stronę.

- Coś jeszcze? Super, więc możesz oddać mi cokolwiek masz w swoich łapach?

- Ta...- schyliłem się i korzystając z okazji chwyciłem listek i wepchnąłem do kieszeni, rzuciłem na jej łóżko leki, a ta spojrzała na mnie, przegryzając szybko. Miała dosyć duże usta, jak i oczy. Mimo to jej oczy były wyblakłe i kompletnie puste, nie mówię o tym, że była jakaś brzydka, bo cholera ten jeden, jedyny raz wyglądała cholernie dobrze, ale po prostu po raz pierwszy widziałem w niej coś więcej niż bezczelność. Nie wiedziałem, że ona też potrafi zaskoczyć.

- To nie...

- Cokolwiek, za 2 godziny jest konkurs, przyjdź, chociaż trochę odwdzięcz się Manuelowi.



*


Zdjąłem narty i zwróciłem wzrok ku skoczni. Fani krzyczeli w stronę swoich idolów, a w tle grały jakieś piosenki z radia - czyli typowa atmosfera podczas zawodów. Uwielbiałem spędzać tu czas, czy przechadzać się po straganach, jednak zawsze bywała tu masa fanów,  więc z prywatności i odpoczynku nici. 

Wiele razy zastanawiałem się, jakim cudem oni stoją kilka godzin w takim zimnie. Najpierw czekają na nas, potem oglądają rozgrywki, a większość zostaje jeszcze chwilę dłużej, aby może załapać się na jakiś autograf, niesamowite. 

Sam nigdy nie spodziewałbym się, ilu fanów ma nasz team, a nawet sam ja. Lubiłem to, że przesyłali do nas listy, prezenty, gratulowali wygranej, czy zagrzewali do walki. Mimo to czasami, kiedy czułem, iż to nie do końca mój dzień, że skok najzwyczajniej w świecie może się nie udać i ich zawiodę. To było dosyć uciążliwe.

- Gratulację Michi!- Wellinger przysiadł się obok mnie, obserwując innych zawodników.- Stefan wymiata, a to dopiero 3 konkurs!

- Nie zdziwiłbym się, gdyby znalazł się w pierwszej ''piątce'' klasyfikacji na koniec sezonu.

- Ale ty także, poprawiłeś sylwetkę w locie, widać to- tak, jak Andreas jest dobrym skoczkiem, tak na niskim poziomie jest jego wzrok, sam czułem, że powoli jest coraz gorzej, a on mi na odwrót.

- Ciekawe kto dziś wygra- zmieniłem temat, a blondyn zaczął opowiadać, kogo on uważa za potencjalnego wygranego i tak zleciało nam kilka ostatnich minut. Polacy zdominowali podium, Stefan uśmiechnięty szedł w naszą stronę. Nawet się nie zorientowałem, które miejsce zajął, ale on cieszył się z każdego miejsca w pierwszej ''dziesiątce''.  Jak zawsze dopadł nas dziennikarz i byliśmy zmuszeni stać jak te kolki przez 5 minut, czy tylko ja nienawidzę wywiadów? Pytania zawsze wydają się takie na siłę...

Więc byłem ósmy - wychodzi, że tylko na tyle było mnie stać. Uśmiechnąłem się po raz kolejny do fotoreportera, starając się skupić na wywiadzie. Znowu mówili, że ja i Stefan jesteśmy najlepsi, że kadra bez nas nie jest nic w stanie zdziałać. Zgadzałem się z  tym, ale tylko i wyłącznie jeśli chodzi o Stefana, z każdym rokiem stawał się coraz lepszy i bardziej niebezpieczny dla rywali.

- A jak radzicie sobie z rozłąką z rodziną, ukochanymi?

- Jest trudno, kłamać nie będę, ale to nasza praca i przede wszystkim nasze marzenia. Nie potrafiłbym pracować w sklepie spożywczym, czy siedzieć za biurkiem w wielkiej korporacji, to nie dla mnie. Moja rodzina to rozumie i od małego stara się mnie wspierać.



- A jak z wspólnym mieszkaniem? Robicie bałagan w swoich tymczasowych pokojach, czy raczej jesteście przeczuleni na punkcie porządku?

- Są momenty kiedy jest naprawdę źle, kiedy brakuje mi szczególnie świeżego prania i domowych obiadów- przerwał na sekundę i zamyślił się.- Chociaż teraz kiedy jest z nami Madeline, to nie będzie już problem...

- Madeline, kto to? Ukochana, któregoś ze skoczków?- prychnąłem pod nosem, a chłopak przysunął w moją stronę mikrofon.- Nie słyszałem, mógłbyś powtórzyć?

- Michael chciał powiedzieć, że bardzo się cieszy z jej obecności- brunet spojrzał na mnie znacząco, a ja westchnąłem pod nosem.- Madeline jest siostrą Manuela, a jako, że miała czas wzięliśmy ją na ten sezon, przyda nam się kobieca ręka.

- Jak ją przyjęliście?

- Źle

- Dobrze- odpowiedział Kraft w tym samym momencie, co ja. Widziałem, jak już na jego czole zaczyna pulsować mała żyłka.- Michael tylko tak sobie żartował, wszyscy ją kochamy. Przepraszamy, ale spieszymy się do hotelu więc...

- No dobrze, dziękuję za wywiad i powodzenia w następnym konkursie.

- Coś ty narobił?!- zdenerwowany potrząsnął za moje ramiona, Jezus jak on to przeżywa- To są media, a nie nasi przyjaciele, jedno słowo więcej i by była afera.

- A mam kłamać, że ją lubię? Nie! Nie zamierzam- jej pewny siebie charakter był nie do zniesienia, mimo iż dzisiaj zauważyłem coś po za jej nadmierną złośliwością i sarkazmem, nie sądzę, że ma w sobie choć trochę serca i współczucia dla innych.

- Rozumiem, chociaż nie wiem, co masz jej za złe, ale mógłbyś postarać się udawać-westchnął ciężko.- Jej może być przykro jak zobaczy ten wywiad.

- No i? To nie moja sprawa. Kim ona ma być, aby miało mnie to obchodzić?

- A szacunek, jakikolwiek Michael?- spojrzał na mnie zażenowany, ale jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło.- Co się z Tobą stało?

- Ale to tylko...

- Nie chodzi o nią, chodzi o ciebie- uciął, a ja zastanawiałem się nad ucieczką, wiedząc do czego zmierza.- Myślisz, że nie wiem, że nie śpisz po nocach? Myślisz, że nie widzę jak się męczysz? Oszukujesz samego siebie, myśląc, że nie widać, a widać z daleka. Mich, to nie jest już zwykła bezsenność...

- Daję radę, po prostu trudno przestawić się na nowy sezon- mruknąłem, lecz ten nie wydawał się przekonany.- Spokojnie, wezmę leki jakieś i minie, a teraz śmigam na jakąś dobrą imprezę!

- Słucham?

- No Kot i Stoch wygrali, na pewno gdzieś zrobią balangę- widziałem, że Stefan chcę już wygłaszać swoje wywody, więc szybko dodałem.- Po alkoholu lepiej śpię... Chyba. Nie wydaj mnie przed trenerem!

Nie zwracając uwagi na jego krzyki, pobiegłem ucieszony w stronę Dawida Kubackiego, wiedziałem, że od niego zasięgnę odpowiednie informacje. Była przede mną cała bezstresowa noc zabawy i jak tu się nie cieszyć! 

Czy byłem głupi idąc tam? Zdecydowanie tak, bo nie przewidziałem, że koszmary z dawnych czasów, gdy nawet sen niekiedy mnie spotykał, będą chciały odwiedzić mnie w ten dobrze zapowiadający się wieczór. 

''Jestem wykończony brakiem szczęścia
 Słysząc jeszcze raz: głowa do góry 
Czy to się kiedykolwiek zmieni?''
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Tak więc, po rozpoczęciu sezonu przybywam również ja. 

Długo mnie tu nie było, ale sprawy prywatne, po raz kolejny przeważyły.
Nie jestem w stanie obiecać, czy rozdział pojawi się za tydzień, czy za 3, ale dzisiejszy napisałam dosłownie w kilka godzin (może być masa błędów!).

Jeśli ktokolwiek tu pozostał piszcie mi w komentarzach. Także mówcie co powinnam zmienić, lub co wam się nie podoba. Pozdrawiam ciepło! 

2 komentarze:

  1. Madeline i Michael są strasznie skomplikowani. Widać, że oboje mają problemy i nie za dobrze sobie z nimi radzą. Słowa Michaela, podczas wywiadu były niepotrzebne. Może nie darzy jej sympatią, ale nie musi tego ogłaszać publicznie. Ich wzajemna niechęć, jest coraz większa. Aż się boję myśleć, co będzie dalej. 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta. Uwielbiam Madeline. Ja wracam po roku przerwy. Może wpadniesz i złapiesz trochę weny by dokończyć swoje opo?
    https://runoflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń