sobota, 18 listopada 2017

1.3

            ''Wiem, że masz najlepsze intencje
 Staram się znaleźć właściwe słowa by powiedzieć: 
Obiecuję, że już nauczyłam się mojej lekcji.''

        Lillehammer, Norwegia    

POV  Madeline                                                                                           

- Chcę wegetariańską!


- Nie ma opcji, nie będę wpieprzał roślin!


- Ale tam nie ma tylko roślin!


- Chłopacy...- westchnęłam, próbując przebić się przez ich uniesione głosy.


- Nie obchodzi mnie to, nie ma tam kurczaka!


- A ja chcę hawajską!


- Kto je pizzę hawajską, ona jest ohydna! 


- Jak śmiesz ją obrażać?- Kofler rzucił się w stronę Poppinger'a, a jego oczy wyrażały chęć zabicia danego osobnika. Normalnie jak w jakimś programie o zwierzętach, które polują na ofiarę, aby skonsumować ją na obiad.


- Boże Święty, zamówiłam wam 3 różne pizze i tak jedna jest z kurczakiem, a druga bez mięsa- mruknęłam zirytowana, a wszystkie oczy spojrzały się na mnie.- Tak Andreas, jest jedna z ananasem, bo zakładam, że to powód na uwielbienie tak hawajskiej.


Brunet wyszczerzył się i mocno przytulił się do moich nóg. Nie do końca wiedziałam co zrobić, bo leżał na łóżku, a ja stojąc nad nim nie miałam nawet jak się wydostać.


- Dziękuję kochanie ty moje!


- Andreas, za chwilę wyślę je z powrotem...


- Dobra, dobra, nie doceniasz we mnie romantyka!- spuścił głowę, ale po chwili zaśmiał się wesoło i wrócił do oglądania jakiegoś serialu. Chwyciłam kurtkę i powędrowałam w stronę drzwi.- Gdzie uciekasz? Zaraz będzie pizza, uciekasz od pizzy?


- Nie potrzebuję jej do życia- zamknęłam za sobą drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Po wylocie z Niemiec uznałam, że powinnam wykorzystać fakt, iż jesteśmy w innych krajach. Mimo ogromnego lenistwa uznałam, że powinnam ruszyć tą grubą dupę i poszukać w tych miastach czegoś ciekawego.


Jako, że nie jestem zwolenniczką map, ani zapalonym podróżnikiem, jedynym moim sposobem było Google.


Po 5 minutach szukania ruszyłam zgodnie z nawigacją do przodu i szło mi nawet dobrze. Najpierw ruszyłam w stronę parku, który okazał się prześliczny. Wszystko było ładnie rozplanowane, a chodniki (tak przysięgam, że to się również dla mnie bardzo liczy) były równomiernie położone, przez co wygodnie się szło. Była tam masa kwiatów, a ja przez pół drogi zastanawiałam się, czy są objęte ochroną. W końcu wypadałoby je zerwać. Chociaż i tak to błędne koło, bo kupujemy kwiaty a one po chwili więdną i trzeba je wyrzucić, a potem kupić lub zerwać nowe.

Czasem ludzie też tak z nami postępują...


Muzeum sobie odpuściłam, bo po co płacić masę pieniędzy (których swoją drogą miałam na koncie bardzo mało, a nawet jeśli moja karta wolała zostać w domu), za miejsce z którego wyjdziesz po chwili? Znałam siebie doskonale i wiedziałam, że 3 minuty i by mnie tam nie było.


Stanęłam przed ogromnym kościołem i zastanawiałam się, czy wejść. To nie tak, że byłam jakaś wierząca, w dzieciństwie jak mama mi kazała to chodziłam, po 18-nastcę kilka razy się zdarzyło, nie modliłam się, ani nie wdrążałam Boga w moje życie, był to był, wierzyłam, że istnieje to tyle. Mimo to lubiłam niekiedy przyjść, posiedzieć chwilę i wyjść.


Rozejrzałam się dookoła, co jak co, ale był piękny. Usiadłam na chwilę na długiej drewnianej ławce i zwróciłam się ku Bogu, z lekkim wątpieniem.


- Panie dobry i chwalebny, wybacz mi oto me wszystkie grzechy, gdy ja zwracam się o pomoc. Otóż przedstawię ci moją sytuację, zamieszkałam z bandą idiotów, którzy nawet nie wiedzą jak wyprać sobie bieliznę. Litości i łaski dla tych ludzi, a wytrzymania dla mnie, bym przeto błędu ludzkiego nie popełniła i nie zabiła któregoś patelnią w łeb, ówdzie tylko ją posiadam. Śmiem obiecać bycie dobroduszną, jak dziś, kiedy zamówiłam im pizze, pomimo iż trener sprzeciwiał się. Okazując swoją dobroć, oczekuję od ciebie, abyś zstąpił im w mózgi i przywrócił mądrość... A i za mieszkanie też bym się nie pogniewała, tak tylko mówię. Dziękuję, jeśli proszę o wiele, to...


- Spoko, jakoś to ogarnę- przestraszona podskoczyłam i szybko obróciłam się. Gregor stał uśmiechając się szeroko, jednocześnie powstrzymując śmiech. Nie miałam pojęcia, co zrobić czułam się zażenowana, a mój ostry charakter ulotnił się w jednej chwili. Był jedną z niewielu osób które zdążyłam, uh... Uszanować? 




- Posłuchaj, ja nie chciałam, żeby to tak brzmiało, to nie tak, że was nienawidzę, ale ja...

- Spokojnie, to było śmieszne- wydał z siebie cichy jęk, nadal nie mogąc opanować śmiechu. Wydęłam dolną wargę, no bo hej to było poważne!- Jesteś dziwna, serio.


- Cóż...- przesunęłam się, aby dosiadł się obok. Zdziwiony spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Trochę człowieczeństwa nie zaszkodzi.- Tego chyba nigdy nie usłyszałam.


- Jeśli chodzi o te rzeczy, które mówiłaś...


- Zapomnij- machnęłam ręką.


- Nie, ja myślę, że to nie chodzi tylko tylko o to, że jesteśmy zupełnie inni, czy wdrążyłaś się w świat skoków...- rozmowa zmierzała zdecydowanie na zły temat.


- Sugerujesz coś?


- Że jesteś zupełnie inna, niż starasz się być- przegryzłam wargę, przyglądając się jednemu z witraży. Nagle zaczął wydawać się bardziej interesujący. A może po prostu mniej przerażający niż, to co zdążył zauważyć Gregor.


- Nie, jestem właśnie taka sama, identyczna w każdym punkcie, jak...


- I nie potrafisz kłamać.


- Nie mam powodów do kłamania, więc...

- A jednak to robisz, widzę to.

- Och przestań, bo zaraz będzie jak w jakimś dennym opowiadaniu, że po kilku dniach będziesz myślał, że wiesz o mnie wszystko- zaśmiałam się nerwowo, starając się rozluźnić atmosferę. Mimo to on patrzył na mnie ze skupieniem w oczach.


- Nie znam cię prawie wcale Madeline i nie jestem w stanie nawet powiedzieć o tobie zbyt dużo, nie byłbym w stanie tobie zaufać, no bo masz rację, to nie jest fanfiction, a my nie jesteśmy przyjaciółmi, ale jeśli chcesz być kimś, kim nie jesteś, to chociaż naucz się dobrze udawać- potarł lekko moje ramię, a ja poczułam się trochę zagubiona, rzadko kiedy przyznawałam komuś rację.- Nie mówię tego, by cię obrazić, ale pogubisz się za moment kim jesteś i czego chcesz, obierz dobrą strategię.


Wyszedł zostawiając mnie z wielkim natłokiem myśli, jak i pytań. Jęknęłam przeciągle i po raz kolejny rozejrzałam się po kościele, już nic nie było w stanie skupić mojej uwagi. Wstałam z miejsca i przeżegnałam się. Nie wiedziałam, czym się bardziej martwić... Tym, że pozwoliłam, żeby ktoś odkrył choćby najmniejszy szczegół, czy, że prawdopodobnie z rozładowaną komórką po 2 stronie miasta, bez obecności Gregora gdziekolwiek blisko, na tyle, żebym zdążyła go dogonić, ani bez żadnych pieniędzy - mój powrót do hotelu zamieni się w noc na ławce.





''Jestem tak zmęczona, siedząc tutaj i czekając 
Słysząc , że mam jeszcze raz być cierpliwa 
Zawsze będzie tak samo.''


POV Manuel


- Ogarnąć się!- poprawiłem okulary i po raz kolejny starałem się skupić ich uwagę.- Więc nasz plan jest taki... 


- Ale my nie mamy planu!


- To jest właśnie naszym planem!


- Ale co?- spytał już kompletnie zdezorientowany, jak i zmęczony blondyn. Mieliśmy treningi o 9, więc musieliśmy wstać, bo Kofler wymyślił, że wie, jak zmienić moją siostrę. A jaki był jego pomysł? Żebyśmy my to zrobili i wszystko wypisali. I teraz siedzimy jak debile na sali treningowej o 7:54, próbując cokolwiek.


- Zeby go wymyślić!- Diethart wstał i podszedł do mnie rysując kilka znaków na tablicy.- Dobra narysowałem coś podobnego do profesjonalistów, teraz tylko obrać kierunek i ustalić co to jest! 


- A może my będziemy obojętni, a ona zatęskni?- to był pomysł!


- Jak może tęsknić za nami, skoro pewnie nawet nie pamięta połowy imion? Minęły 2 tygodnie, nie pół roku, byśmy mogli w ten sposób to robić, to trzeba małymi kroczkami, no ludzie!- zaśmiał się Gregor i okej, to jednak nie był dobry pomysł.


- To ile mamy czekać?- burknął Andreas.- Ona wydaje się bardzo przytulaśna.


- Że co?


- Jezu, jacy wy zacofani- machnął teatralnie ręką.- Myślę, ze ona bardzo chciałaby być przytulana, ale nikt jej nie przytula, a z takim tempem to kiedy ja ją przytulę? Wiesz, że najlepiej przytulam w kadrze! Po za tym jak ją wtedy przytuliłem to była taaaka zimna!


- Bo byliśmy na dworze idioto- wybuchnęliśmy śmiechem, a 33-latek opadł na fotel.- Dobra, chyba dziś niczego nie wymyślimy.


- Chodzi o to, że może ona potrzebuję kogoś- powiedział Gregor tak cicho, że tylko ja byłem w stanie to usłyszeć. Spojrzałem na niego, starając się doszukać w jego spojrzeniu jakiejś odpowiedzi. Chłopacy zaczęli gadać na temat skoków, a inni ulotnili się w stronę kuchni, wiedząc, ze na razie to tyle.


- Gregor?


- Nie wiem, tak mi się wydaje...- podrapał się po szyi.- To znaczy trochę głębiej patrząc.. A z resztą co ja mogę wiedzieć.


- Panowie na śniadanie zapraszam, wole mieć was na widoku, bo jecie więcej niż cała moja rodzina na święta, a dieta to dieta- przytaknąłem, a mężczyzna spojrzał na nas podejrzliwie.- Chce wiedzieć co robiliście tu całą kadrą kilka minut temu?


- Zdecydowanie nie- zanim Kuttin zdążył coś powiedzieć pobiegliśmy w stronę stołówki, która pewnie byłA już całą zapełniona. Wszyscy spojrzeli się na mnie przerażeni i widocznie zdenerwowani.- Co się stało?


- Madeline zniknęła.



*

- Ona nas zostawiła, mówię ci!

- I dobrze, nie lubiłem jej- spojrzałem wściekły w stronę Michaela, to już nie były żarty.- To tylko szczerość!

- Więc staraj się zamknąć dziub, zanim ja będę szczery moją pięścią.

- Robi się groźnie, uwaga na ringu, yy to znaczy w samochodzie znajduje się zawodnik Michael H. i Manuel F., to...

- Tam jest!- zatrzymałem z piskiem samochód, a Andi podbiegł do dziewczyny. Madeline siedziała na ławce przecierając oczy.- Słońce jak się czujesz? Gdzie ty byłaś?! Chciałaś od nas uciec, dlaczego?

- Mogę pogadać z moją siostrą?

- Boże, jaki zaborczy, dobra już idę- zignorowałem jego komentarze i wzrokiem poprosiłem chłopaków, aby wrócili do auta. O ile dobrze pamiętam, to ja z nią noszę wspólne nazwisko, a ten pajac chyba nie wie, co to delikatność w takich sprawach. Skad mieliśmy wiedzieć co się stało? Ona była silna, więc co mogło się stać? Miała problemy ze snem, ale tym razem nie sądzę, że to było powodem jej... Ucieczki?


- Martwiłem się o ciebie, dlaczego wyszłaś i nie wróciłaś na noc?

- Nie uciekłam.

- Ale nie było cię.

- Kiedy się zorientowaliście?

- Emm, tak szczerze to rano.

- Zgubiłam się- westchnęła i wstała, ale zakręciło jej się w głowie, przez co złapałem ją i wtuliłem w swoje ciało. Jej głowa lekko opadła na moją klatkę piersiową, a ja uśmiechnąłem się lekko. Czasy dzieciństwa wróciły.- Szłam zwiedzić okolicę, telefon mi się rozładował, tak wyszło, nic poważnego, dziękuję, że nie robisz mi wyrzutów.

- Tylko jak jest źle, to mnie przytulasz, a tak to wybrzydzasz na brata jak się da- zaprowadziłem ją w stronę samochodu.- Zaraz położysz się spać, a my pójdziemy na trening.

- Jasne- przytaknęła i usiadła obok Koflera, którego spojrzeniem powstrzymałem od zadawania pytań.- Dziękuję wam.

- Nie ma za co- Gregor uśmiechnął się do niej szeroko- Tak się funkcjonuje w naszej rodzinie.

''Pozwól mi przestać walczyć 
Nie chcę twoich dobrych rad czy powodów, 
dlaczego jestem w porządku
 Nie wiesz jak to jest.''

POV Michael

Chodziłem po hotelowym korytarzu zirytowany i znudzony, a zmianę miałem dopiero za 15 minut. Fettner poszedł na trening, a ten debil Kofler pod jego nieobecność nakazał nam pilnować ''uciekinierki'', aby podobna rzecz już się nie wydarzyła. Jemu odmówić się nie dało, bo by jeszcze większą rzeź wywołał, jednak mimo to nie podobało mi się to, byłem skoczkiem narciarskim, a nie jakąś cholerną niańką. 


Liczyłem minuty, które niesamowicie się dłużyły, oczy mi się zamykały, a nogi stawały się miękkie - mimo to nie byłbym w stanie zasnąć. Zamierzałem iść do lekarza po jakieś mocne tabletki, bo mój organizm się wykańczał.


Usłyszałem stuknięcie i tym bardziej upewniłem się, że nie wejdę do pokoju, tam był ten głupi kot. Dlatego chodziłem po korytarzu, gdy wcześniej inni po prostu siedzieli u niej w pokoju i bawili się z tym futrzastym potworem.


Następne stuknięcie, a po nim kolejne. Warknąłem pod nosem, ta wariatka była zdolna do wszystkiego. Zmusiłem się, aby wejść do środka. Rozejrzałem się poszukując powodu hałasu. Okno było otwarte, a kilka jej kosmetyków spadły na ziemię. Zirytowany podniosłem je i przestawiłem na półkę, a okno szczelnie zamknąłem. 


Leżała z ręką pod poduszką, a pod kołdrą prawdopodobnie leżało to szatańskie zwierzę. Tak wnioskowałem bynajmniej, po wybrzuszeniu pod kołdrą, bo raczej to ciąża nie była. Skupiłem uwagę na białym pudełeczku z różowym paskiem po środku. 


Pewnie się wścieka, gdy ktoś rusza jej rzeczy.


Skąd u niej leki na sen? Nie wygląda jakby miała z nim problemy, wygląda jakby każdego dnia była wyspana, a nawet teraz wydaje się pogrążona w śnie...

- Rodzice nie uczyli nie ruszać nieswoich rzeczy?- opakowanie spadło mi na ziemię, a ona leżała jak gdyby nigdy nic z zamkniętymi oczami.- Jak kradniesz to chociaż cicho.

- Nie kradnę.

- Więc co tu robisz?

- Pilnuję cię.

- W mojej szafce?

- Szafki akurat nie dotykałem... To znaczy niczego.

- Nie trzeba mnie pilnować, mówiłam, nie uciekałam, po prostu..

- Nie obchodzi mnie to, po prostu nie mam ochoty  na kłótnie w team'ie- przeczesała dłonią włosy i spojrzała na mnie z kpiną.

- Uważasz, że ja je wywołuje?

- Oczywiście, że tak, musieliśmy cię szukać- prychnąłem.- To tylko komplikuje treningi.

- Nikt ci nie kazał, nie bądź śmieszny, na treningu i tak ci nie wychodzi...- zacisnąłem zęby, żeby nie wybuchnąć gniewem.

- Nie próbowałaś, więc lepiej zamknij tą wytapetowaną buźkę.

- Prawda boli? W konkursie ci czasem wyjdzie, ale chyba nie fajnie być cały czas tylko w pierwszej '10'

- A ciebie nie powinno tu być, a jesteś, widzisz, oboje mamy problem!- uśmiechnąłem się ironicznie, wymyślając następną, jakąkolwiek ripostę w jej stronę.

- Coś jeszcze? Super, więc możesz oddać mi cokolwiek masz w swoich łapach?

- Ta...- schyliłem się i korzystając z okazji chwyciłem listek i wepchnąłem do kieszeni, rzuciłem na jej łóżko leki, a ta spojrzała na mnie, przegryzając szybko. Miała dosyć duże usta, jak i oczy. Mimo to jej oczy były wyblakłe i kompletnie puste, nie mówię o tym, że była jakaś brzydka, bo cholera ten jeden, jedyny raz wyglądała cholernie dobrze, ale po prostu po raz pierwszy widziałem w niej coś więcej niż bezczelność. Nie wiedziałem, że ona też potrafi zaskoczyć.

- To nie...

- Cokolwiek, za 2 godziny jest konkurs, przyjdź, chociaż trochę odwdzięcz się Manuelowi.



*


Zdjąłem narty i zwróciłem wzrok ku skoczni. Fani krzyczeli w stronę swoich idolów, a w tle grały jakieś piosenki z radia - czyli typowa atmosfera podczas zawodów. Uwielbiałem spędzać tu czas, czy przechadzać się po straganach, jednak zawsze bywała tu masa fanów,  więc z prywatności i odpoczynku nici. 

Wiele razy zastanawiałem się, jakim cudem oni stoją kilka godzin w takim zimnie. Najpierw czekają na nas, potem oglądają rozgrywki, a większość zostaje jeszcze chwilę dłużej, aby może załapać się na jakiś autograf, niesamowite. 

Sam nigdy nie spodziewałbym się, ilu fanów ma nasz team, a nawet sam ja. Lubiłem to, że przesyłali do nas listy, prezenty, gratulowali wygranej, czy zagrzewali do walki. Mimo to czasami, kiedy czułem, iż to nie do końca mój dzień, że skok najzwyczajniej w świecie może się nie udać i ich zawiodę. To było dosyć uciążliwe.

- Gratulację Michi!- Wellinger przysiadł się obok mnie, obserwując innych zawodników.- Stefan wymiata, a to dopiero 3 konkurs!

- Nie zdziwiłbym się, gdyby znalazł się w pierwszej ''piątce'' klasyfikacji na koniec sezonu.

- Ale ty także, poprawiłeś sylwetkę w locie, widać to- tak, jak Andreas jest dobrym skoczkiem, tak na niskim poziomie jest jego wzrok, sam czułem, że powoli jest coraz gorzej, a on mi na odwrót.

- Ciekawe kto dziś wygra- zmieniłem temat, a blondyn zaczął opowiadać, kogo on uważa za potencjalnego wygranego i tak zleciało nam kilka ostatnich minut. Polacy zdominowali podium, Stefan uśmiechnięty szedł w naszą stronę. Nawet się nie zorientowałem, które miejsce zajął, ale on cieszył się z każdego miejsca w pierwszej ''dziesiątce''.  Jak zawsze dopadł nas dziennikarz i byliśmy zmuszeni stać jak te kolki przez 5 minut, czy tylko ja nienawidzę wywiadów? Pytania zawsze wydają się takie na siłę...

Więc byłem ósmy - wychodzi, że tylko na tyle było mnie stać. Uśmiechnąłem się po raz kolejny do fotoreportera, starając się skupić na wywiadzie. Znowu mówili, że ja i Stefan jesteśmy najlepsi, że kadra bez nas nie jest nic w stanie zdziałać. Zgadzałem się z  tym, ale tylko i wyłącznie jeśli chodzi o Stefana, z każdym rokiem stawał się coraz lepszy i bardziej niebezpieczny dla rywali.

- A jak radzicie sobie z rozłąką z rodziną, ukochanymi?

- Jest trudno, kłamać nie będę, ale to nasza praca i przede wszystkim nasze marzenia. Nie potrafiłbym pracować w sklepie spożywczym, czy siedzieć za biurkiem w wielkiej korporacji, to nie dla mnie. Moja rodzina to rozumie i od małego stara się mnie wspierać.



- A jak z wspólnym mieszkaniem? Robicie bałagan w swoich tymczasowych pokojach, czy raczej jesteście przeczuleni na punkcie porządku?

- Są momenty kiedy jest naprawdę źle, kiedy brakuje mi szczególnie świeżego prania i domowych obiadów- przerwał na sekundę i zamyślił się.- Chociaż teraz kiedy jest z nami Madeline, to nie będzie już problem...

- Madeline, kto to? Ukochana, któregoś ze skoczków?- prychnąłem pod nosem, a chłopak przysunął w moją stronę mikrofon.- Nie słyszałem, mógłbyś powtórzyć?

- Michael chciał powiedzieć, że bardzo się cieszy z jej obecności- brunet spojrzał na mnie znacząco, a ja westchnąłem pod nosem.- Madeline jest siostrą Manuela, a jako, że miała czas wzięliśmy ją na ten sezon, przyda nam się kobieca ręka.

- Jak ją przyjęliście?

- Źle

- Dobrze- odpowiedział Kraft w tym samym momencie, co ja. Widziałem, jak już na jego czole zaczyna pulsować mała żyłka.- Michael tylko tak sobie żartował, wszyscy ją kochamy. Przepraszamy, ale spieszymy się do hotelu więc...

- No dobrze, dziękuję za wywiad i powodzenia w następnym konkursie.

- Coś ty narobił?!- zdenerwowany potrząsnął za moje ramiona, Jezus jak on to przeżywa- To są media, a nie nasi przyjaciele, jedno słowo więcej i by była afera.

- A mam kłamać, że ją lubię? Nie! Nie zamierzam- jej pewny siebie charakter był nie do zniesienia, mimo iż dzisiaj zauważyłem coś po za jej nadmierną złośliwością i sarkazmem, nie sądzę, że ma w sobie choć trochę serca i współczucia dla innych.

- Rozumiem, chociaż nie wiem, co masz jej za złe, ale mógłbyś postarać się udawać-westchnął ciężko.- Jej może być przykro jak zobaczy ten wywiad.

- No i? To nie moja sprawa. Kim ona ma być, aby miało mnie to obchodzić?

- A szacunek, jakikolwiek Michael?- spojrzał na mnie zażenowany, ale jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło.- Co się z Tobą stało?

- Ale to tylko...

- Nie chodzi o nią, chodzi o ciebie- uciął, a ja zastanawiałem się nad ucieczką, wiedząc do czego zmierza.- Myślisz, że nie wiem, że nie śpisz po nocach? Myślisz, że nie widzę jak się męczysz? Oszukujesz samego siebie, myśląc, że nie widać, a widać z daleka. Mich, to nie jest już zwykła bezsenność...

- Daję radę, po prostu trudno przestawić się na nowy sezon- mruknąłem, lecz ten nie wydawał się przekonany.- Spokojnie, wezmę leki jakieś i minie, a teraz śmigam na jakąś dobrą imprezę!

- Słucham?

- No Kot i Stoch wygrali, na pewno gdzieś zrobią balangę- widziałem, że Stefan chcę już wygłaszać swoje wywody, więc szybko dodałem.- Po alkoholu lepiej śpię... Chyba. Nie wydaj mnie przed trenerem!

Nie zwracając uwagi na jego krzyki, pobiegłem ucieszony w stronę Dawida Kubackiego, wiedziałem, że od niego zasięgnę odpowiednie informacje. Była przede mną cała bezstresowa noc zabawy i jak tu się nie cieszyć! 

Czy byłem głupi idąc tam? Zdecydowanie tak, bo nie przewidziałem, że koszmary z dawnych czasów, gdy nawet sen niekiedy mnie spotykał, będą chciały odwiedzić mnie w ten dobrze zapowiadający się wieczór. 

''Jestem wykończony brakiem szczęścia
 Słysząc jeszcze raz: głowa do góry 
Czy to się kiedykolwiek zmieni?''
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Tak więc, po rozpoczęciu sezonu przybywam również ja. 

Długo mnie tu nie było, ale sprawy prywatne, po raz kolejny przeważyły.
Nie jestem w stanie obiecać, czy rozdział pojawi się za tydzień, czy za 3, ale dzisiejszy napisałam dosłownie w kilka godzin (może być masa błędów!).

Jeśli ktokolwiek tu pozostał piszcie mi w komentarzach. Także mówcie co powinnam zmienić, lub co wam się nie podoba. Pozdrawiam ciepło! 

sobota, 29 kwietnia 2017

1.2

''Widzę parę leżącą w autobusie
Zasypiających z zaufaniem
Marzę żeby mieć szansę by im powiedzieć
Ich miłość jest jak kwiat w śniegu.''

P.O.V Madeline

- Dzień Dobry!- zawołał najgłośniej jak umiał Stefan, a z ust skoczków wydały się ponure pomruki.- Wczoraj byliście żywsi.

- Jakim cudem tobie nic nie jest?- z trudem taszczyłam za sobą wielką walizkę, którą po chwili Kraft chwycił. Dzięki Boże, że jeszcze tacy ludzie chodzą po świecie.

- Po prostu nie poszedłem na imprezę, jest początek sezonu, a nie koniec żeby imprezować- wzruszył ramionami i poszedł w stronę odprawy. Ruszyłam za nim, kątem oka obserwując Michaela. Skoczek szedł z głową spuszczoną w dół, a jego włosy były w całkowitym nieładzie.

- Spałeś coś?- trener zwrócił się w jego stronę, a chłopak westchnął.

- Była impreza, wiadomo, że nie.

- Wróciliście po drugiej, miałeś 5 godzin... Wyglądasz jakbyś nie zmrużył oka.

- Bo nie zmrużyłem- mruknął.- Ale...

- To wraca Michael, nie zaprzeczaj- zaciekawiona podeszłam bliżej, chcąc więcej usłyszeć. Michael i problemy? On raczej wyglądał na kogoś... Całkowicie obojętnego na wszystko? Tak, raczej tak.

- Biorę tabletki, jest okej- warknął i po chwili spojrzał w moją stronę. Cholera, już się niczego nie dowiem. Spojrzał ostatni raz na Kuttina i poszedł w tym samym kierunku co Stefan.

- Jak tam wrażenia Madeline?

- Ujdzie- przyznałam zgodnie z prawdą.- Ile będziemy lecieć?

- No więc tak...- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie ciepło.- Polecimy samolotem, potem statkiem, potem jeszcze raz samolotem, pasuję ci, czy...

- Tak trenerze, ale dlaczego nie możemy całości samolotem?

- Myślę, że 24 godziny to jednak trochę dużo, a na statku możecie się przespać w łóżku, mamy cały dla siebie, rozumiesz?- przytaknęłam.- Jeśli...

- Nie, jest okej- mruknęłam.- Coś jest nie tak z Michaelem?

- Ma problemy ze snem- być może powinnam być milsza dla niego? Może on po prostu jest na coś chory? Ewentualnie ma schizofrenię...- Idziesz? Zaraz lecimy!

Sprawdziłam jeszcze, czy wzięłam do torebki wszystkie rzeczy i ruszyłam w stronę odprawy.



''Widzę ptaki przecinające niebo
Trzy tysiące mil do przelecenia
Skąd wiedzą w którym kierunku mają zmierzać.''


 Wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam zniechęcona w stronę Andreas'a.

- Możesz się zamknąć?

- To moja ulubiona piosenka!- założył wepchnął mi swoje słuchawki. Jeśli nie posłucham tej piosenki, mogę się pożegnać ze spokojem do końca podróży. Po chwili usłyszałam najbardziej znienawidzoną przeze mnie piosenkę. To są chyba jakieś jaja!

- Nienawidzę ich! Ich muzyka jest do kitu!

- Jak można nienawidzić Twenty One Pilots?!- burknął, a ja wzruszyłam ramionami.

- Są kiepscy- brunet otworzył usta, po chwili ktusząc się powietrzem. Zaśmiałam się cicho i podałam mu jego słuchawki.

- Od teraz cię nie lubię!- dodał sfrustrowany i odwrócił się do mnie plecami. Wreszcie będę miała spokój! Po kilku godzinach podróży, dobry Boże dziękuję!

- A mi z tym bardzo dobrze- skoczek spojrzał na mnie zniechęcony, ale mimo to z nadzieją w oczach. On nie odpuści.

- Musisz coś lubić, nie wierzę, że jesteś taką nudziarą!

Przewróciłam oczami i chwyciłam od niego słuchawki. Nałożyłam je na uszy, a chłopak puszczał mi coraz to gorsze piosenki. Taylor Swift, Selena Gomez, Tiesto, Kygo, połowa, których w życiu nie słyszałam, ba! Nawet nie miałam zamiaru! I ''ukochany'' Justin Bieber.

- Andreas wyłącz to, moje uszy krwawią!

- Jak ja ci puszczam jego najlepszą piosenkę! Wiesz ile to ma wyświetleń laska?!- uniosłam ręce w akcie obronnym.- Jeśli tego nie lubisz, to naprawdę jesteś powalona!

Usłyszałam głos mojego ulubionego piosenkarza, a na kąciki moich ust się podniosły. Jedna z niewielu piosenek do której miałam wielki sentyment. Dzięki niej dokładnie pamiętałam wszystkie niesamowite wspomnienia. Cicho powtarzałam słowa Tom'a, kołysząc się na boki.

''Cause it's not right, I'm magnetised
To somebody that don't feel it
Love paralysed, she's never gonna need me
but sure as the world keeps the moon in the sky.''

- Pasażerów proszę o zapięcie pasów!- piosenka została zagłuszona, a Kofler patrzył na mnie z dumą.

- Już myślałem, że jesteś kosmitką!

- Super, a teraz możesz się odczepić?

- Jezu, co z tobą jest nie tak?!

- Po prostu was nie lubię- to, że zamierzałam nie być chamska, nie oznaczało, że od razu ich polubię i będę spędzała z nimi czas, bez przesady.

- Dlaczego?

- A dlaczego miałabym?- mężczyzna skrzywił się, ale koniec końców nic nie powiedział.

Zapięłam pasy i rozejrzałam się dookoła. Manuel rozmawiał z Gregorem, który żywo gestykulował w moją stronę. Cholera, byłam dla niego miła, ale to nie oznacza, że będziemy przyjaciółmi. Mam nadzieję, że tak nie myśli - inaczej się przeliczy. 

Zaręczynowy pierścionek nadal spoczywał na moim serdecznym palcu. Wiele razy zastanawiałam się, czy go zdjąć, ale coś mi nie pozwalało. Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu i czekałam, aż samolot wyląduje.


''Jakoś zawsze wydają się wiedzieć
Mówią że matka natura jest we wszystkim co widzimy 
Marzę żeby we mnie też było trochę z matki natury.''

P.O.V Manuel

- Twoja siostra jest straszną suką! Przyniosłem jej walizkę, a ona nawet nie podziękowała!- poskarżył się Clemens.

- Hej, nie taką straszną! Lubi piosenkę Tom'a!

- A Twenty One Pilots?

- Powiedziała, że są kiepscy, rozumiesz?!- Andi zdenerwowany spojrzał na mnie spod byka.- Musimy zrobić z twoją siostrą porządek!

- Do niej ciężko się nawet zbliżyć- machnąłem ręką, chcąc pokazać chłopakom, że nie warto. Ona nie potrzebowała towarzystwa, zazwyczaj zawsze była sama. Nie rozumiałem, co jej się podoba w samotności, ale szanowałem to. Zabranie jej ze sobą było złym pomysłem, to oczywiste, ale nigdy nie zostawiłbym jej na lodzie. Tym bardziej znając jej trudny charakter.

- Ona jest kiedykolwiek miła?

- Rzadko- zaśmiałem się.- Szczególnie po rozstaniu z tym gnojkiem.

- Też bym ją zostawił, przecież to jakaś wiedźma!- Gregor pacnął Poppingera w ramię, a ten jęknął z ''bólu''.

- Ona kiedyś taka nie była, po prostu nabrała dystansu- wzruszyłem ramionami.- To moja siostra, muszę ją kochać, nieważne jaka jest.

- My ją przywrócimy do życia Manu! Nie martw się- zapewnił Stefan.

- Lepiej nie, ja z nią pogadam...

- Jak z nią się nie da!

- Mi się nie gadało z nią źle...

- Ta, tobie! Bo ty jesteś Stefan, każdy cię lubi! Na twą cześć nawet płyn do mycia naczyń wyprodukowali- wszyscy wybuchnęli śmiechem, łącznie z brunetem. Byliśmy zgraną ekipą, nie było żadnych zgrzytów. No może Hayboeck ostatnio przesadzał z imprezami, ale z każdym problemem mogliśmy się uporać.

- A nazwiska Gregora połowa świata nie jest w stanie wymówić!



Wokół nas nie było widać nic, prócz morza. Żadnego lądu, żadnej latarni - sama woda. Za kilka godzin mieliśmy dopłynąć. Słońce zaszło już dawno, a Maddie siedziała na drugiej stronie statku, obserwując niebo. Usiadłem obok niej, a ta spojrzała na mnie niechętnie. Chłopacy mieli rację. Ona zazwyczaj po tygodniu stawała się cholerną jędzą. Na początku była jeszcze miła, ale wiedziałem, że teraz będzie taka jak zawsze. A raczej taka, jaka się stała.

- Czego chcesz Manuel?

- Serio zachowujesz się podle- jak gdyby nic zignorowała moją obecność i zwróciła wzrok ku gwiazdom.

- Powtarzam, przyjechałam tu, bo mnie szantażowałeś.

- Skarbie, ty byś nie poszła do rodziców, tak czy siak...

- Skąd wiesz?!- uniosła głos.- Nie dałeś mi wyboru Manu.

- Dobrze wiedziałem, że pracy i tak nie znajdziesz, a jak znajdziesz to prędzej, czy później wylecisz, bo coś ci nie będzie pasowało- niestety Mad taka była. Wszystko musiało być dla niej takie, jakie chciała. Zmieniła się kiedy związała się z nim. Przedtem pytała jak mi idzie na zawodach, przyjeżdżała do mnie, pracowała w małej kawiarence i wszystko było dobrze. Oczywiście oprócz nieprzespanych nocy - tego nigdy nie byłem w stanie zrozumieć.

- Coś jeszcze?

- Może chciałabyś przyjść do...

- Wolę tu posiedzieć z moim kotem, który na pewno jest mądrzejszy od was- nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem to zwierzę jest nadal z nami i jakim cudem ona je tu przewiozła. Czy trener wie o tym? Chryste, co za rzeczy się tu wyprawiają!

- No chodź, polubisz nas!

- Zachowujecie się jak małe dzieci, którym jeszcze nie wykształciły się mózgi- wskazała palcem na chłopaków, którzy chowali się za krzesłami, aby usłyszeć co mówimy. Z trudem powstrzymałem śmiech, a dziewczyna spojrzała na mnie poważnie.- Nie zniżaj się do ich poziomu, Manu...

- Dobranoc skarbie- ucałowałem jej czoło i ruszyłem w stronę chłopaków.- Panowie, jednak
musimy przywrócić ją do życia!




''Północ do południa
Biały do czarnego
Kiedy kochasz kogoś kto cię nie kocha.''



Klingenthal, Niemcy

P.O.V Madeline

Czas zleciał tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczęła się 2 seria. Chłopacy walczyli o 2 miejsce z Niemcami, bo co jak co, ale Polska prowadziła z ogromną przewagą. Muszę przyznać, że to nie było tak nudne jak myślałam, ale nadal było głupie. No, bo cholera kto leci na nartach przez jakieś 150 metrów? To szaleństwo! Oni wyglądają jak takie ludzkie samochody, nieważne jak dziwnie to brzmi. Ich prędkość w locie jest niesamowita przerażająca. Czy martwiłam się o Manuela? To oczywiste! Przecież mogło mu się coś stać, choćby mu się narta przekręciła, czy coś... Co wtedy? Nieodpowiedzialny sport, ale mimo to kochał to...

- Dlaczego ty nie skaczesz?

- Bo w tym konkursie może być tylko czterech skoczków- spojrzałam na Gregora oburzona. No halo, aż tak głupia nie jestem!- Żartuję tylko.

- Żarty mają być śmieszne, a nie obrażające.

- Siostry skoczków też mają być miłe, a nie obrażające.

- Odpowiesz mi na pytanie wreszcie?- mruknęłam zniecierpliwiona. Nie obchodziło mnie, co o mnie sądzą. Chciałam tylko choć trochę dowiedzieć się o tym sporcie, o miejscach w których przebywam. Być może trochę o nich, ale nie tyle, by się zaprzyjaźnić. Ludzie znikają zawsze, miejsca i wspomnienia nie.

- Ponieważ mam kontuzję.

- To dlaczego jej nie leczysz?- spytałam zdziwiona.

- Będę leczył. Zaczynam za miesiąc, ale na razie chcę z nimi tutaj pobyć- podał mi kubek ciepłej czekolady, więc ochoczo upiłam łyk.

- Przez co masz kontuzję?

- Długo, by opowiadać, kiedyś jak nie będziesz taka wredna, to może się dowiesz- przytaknęłam, chociaż chciałam się dowiedzieć teraz. Zazwyczaj dostawałam wszystko, co chciałam... Ale od niedawna się to zmieniło.- O zobacz leci Kraft!

- On ma chyba talent w tym nie?

- Jest niesamowicie dobry, cały czas trenuję i walczy o coraz lepsze wyniki- stracił na chwilę uśmiech i spojrzał w stronę skoczni.- Jest taki, jak ja kiedyś.

Widziałam po jego minie, że nie warto rozmawiać na ten temat, więc skupiłam się na zawodach, a skoczek podał mi następny kubek czekolady.



Po kilku minutach konkurs skończył się wygraną Polaków, drugim miejscem Niemiec, a my skończyliśy na trzecim. Dziś nie było mowy o żadnej imprezie - chłopacy doskonale to wiedzieli. Trener zagroził, że jeśli zobaczy kogoś z piwem, może pożegnać się z kadrą A. Manuel od razu wpadł wykończony do pokoju, który dzielił z Clemensem. Stefan poszedł jeszcze pobiegać, a drugi Manuel grał na konsoli. Reszta chłopaków już spała lub się kąpała. Zadowolona ciszą i świętym spokojem położyłam się na łóżku, a Kevin wskoczył obok mnie, wyciągając swoje ciało na wszystkie strony. Podrapałam go za uchem, a on głośno zamruczał. Uwielbiałam takie wieczory - tylko ja, kot i ulubione seriale. Na laptopie leciał kolejny odcinek '' Pamiętników Wampirów''. Cała przestraszona, jak i strasznie zaciekawiona czekałam na moment pojawienia się Klausa. Tyle czasu czekałam, by dowiedzieć się, jak on naprawdę wygląda. 

Z minuty na minuty byłam coraz bliżej. ale wszystko przerwało pukanie do drzwi. Wściekła wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Przed nimi stał ledwo podtrzymywał się ściany Kofler, który po niecałej sekundzie upadł na mnie całym ciałem. Przytrzymałam go i wprowadziłam do swojego hotelowego pokoju. Śmierdziało od nim alkoholem pomieszanym z papierosami. Cholera, przecież trener im coś mówił! Brunet z moją pomocą ułożył się na łóżku, jęcząc coś pod nosem. Nie byłam aż taką suką, aby go wydać na śmierć. Mnie trener nie będzie przecież podejrzewał, ale pozostawała jeszcze jedna kwestja. Kofler? On naprawdę mógł się upić?



- Andreas...- potrząsnęłam jego ramię, a on spojrzał na mnie ze wdzięcznością.

- Maddie, j-ja ci bardzo dz-dziękuję- oczy same mu się zamykały. a usta ledwo wymówiły to zdanie. Zabije tego, kto mu to dał! Przecież gdyby trener się dowiedział to by osłabiło całą kadrę!

Wow, masz serce!

- Kto ci to dał?

- Michi złe kici...

- Co?- zdezorientowana spojrzałam w jego oczy, a on zaśmiał się głośno.

- No bo Michael nie lubi kotków nie? A jak można ich nie lubić?- zaskomlał i przysunął do siebie Kevina.- No to nazwaliśmy go złe kici rozumiesz, bo...

- Czyli Michael ci to dał?- kiwnął głową i zamknął oczy. Westchnęłam cicho i usiadłam na fotelu. Na kolanach położyłam laptopa i zamierzałam dokończyć to co mi przerwano. Co pewien czas patrzyłam na skoczka, aby upewnić się, czy wszystko gra. Myślałam. że oni są bardziej poważni... Moment, moment, moment! Michael!

No szybka jesteś kretynko!

Skarciłam się w duchu, że nie pomyślałam o tym szybciej. Jeśli trener to zobaczy on jest skończony! Nie robiłam to dla niego, dla nich - robiłam to dla Manuela. Dziś zauważyłam jak wiele znaczą dla niego te skoki. Nie chciałam, by jego drużyna się rozpadła. Wtargnęłam do pokoju blondyna, a ten spojrzał na mnie wkurzony.



- Nikt cię tu nie zapraszał.

- Ale trenera zaraz ktoś może zaprosić prawda?- mruknęłam słodko
.
- Mam to gdzieś.

- Twój kolega szedł po holu uchlany, to też masz gdzieś?

- Co się stało, że nagle tak się nim zaopiekowałaś?- zakpił, podchodząc bliżej mnie.

- Bo mam jeszcze serce, dupku.

- Uważasz, że ja nie mam?- warknął, a ja odruchowo cofnęłam się do tyłu.- To mój kumpel, wiedział, co robi i gdzie lezie. 

- Więc dlaczego poszedł do mnie, a nie do swojego pokoju?

- Bo jest głupi? Myśli, że cię zmieni, że go polubisz- jego oczy patrzyły w moje z nienawiścią. Z trudem złapałam uśmiech.- A ty jesteś tylko zapatrzoną w siebie idiotką.

- A ty jesteś zapatrzonym w siebie pijakiem...- jego ręce naparły na moje ramiona, mocno przyciskając mnie do ściany. Jęknęłam cicho z bólu.- To boli.

- Naprawdę?

- To się zalicza jako bicie idioto!

- Trzymanie cię mocno? Nie sądzę- zaśmiał się sarkastycznie.- Gdybyś była moją dziewczyną, to byłoby normalne.

- Nigdy nie będę twoją dziewczyną- próbowałam wyrwać się z uścisku, ale moje starania przy nim, zdały się na marne. 

- Nawet bym cię nie chciał.

- Pieprzony pijak- wyszeptałam, ale blondyn to usłyszał. Docisnął mnie jeszcze mocniej, a na skórze zaczęły robić się czerwone ślady. Przerażona uniosłam wzrok, a chłopak natychmiast go odwrócił. Kompletnie nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Jego oczy były niemal czarne, ale po chwili wróciły do swojego danego koloru.

- Nigdy więcej nie mów, że jestem p i j a k i e m- puścił mnie, a moje ciało powoli zsunęło się po ścianie. 

- M-Musisz t-tą but-telkę wyrzucić, in-n-naczej trener się dowie- z trudnością wyjąkałam, a chłopak wyrzucił butelkę do śmietnika, po czym spojrzał na mnie wyczekująco. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do swojego pokoju. Łzy zbierały się w moich oczach, ale musiałam pokazać wszystkim, ze jestem silna. A szczególnie jemu... Michael Hayboeck nie wie jeszcze z kim zadarł. Wojna? Właśnie się zaczęła.




''To nie jest w porządku, przyciąga mnie 
Do kogoś kto tego nie czuje
Miłość paraliżuje, Ty nigdy nie będziesz mnie potrzebowała.''
_________________________________________________________
Przepraszam za tak wielkie opóźnienie!
Wreszcie jestem! 
Za wszelkie błędy przepraszam.
Madeline to straszna jędza, nie sądzicie? :/
Jak minęły święta u was? :)
Powiadamiajcie mnie o nowych rozdziałach!
Postaram się nadrobić wszystko! :^
Pozdrawiam i do następnego!
Kiedy następny? 
Informacja pojawi się w ''ważne''!
Buziaki! :*

KOMENTARZ = MOTYWACJA